Komentarze Rady Ekspertów ABC
Opinie i stanowiska członków Rady Ekspertów Alliance Business Connect na temat najważniejszych zjawisk gospodarczych, rynkowych i społecznych.
Sprawdziliśmy efekty deregulacji. „Na razie nie odczuliśmy różnicy” – mówią firmy
W 2025 roku deregulacja miała być jednym z filarów poprawy warunków prowadzenia biznesu w Polsce. Inicjatywa SprawdzaMY, firmowana przez rząd i środowiska biznesowe, zapowiadała prawdziwe „odchudzenie” przepisów, uproszczenie procedur i ograniczenie biurokracji. Zapowiadano przełom – 16 tysięcy zgłoszonych pomysłów, kilkaset projektów ustaw, a w oficjalnych komunikatach: sukces i nowy rozdział dla przedsiębiorców.
Jednak – jak pokazują wyniki ankiety przeprowadzonej wśród członków Alliance Business Connect – rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Ani jeden z uczestników badania nie wskazał, że odczuł pozytywne efekty deregulacji w swojej firmie.
Przedsiębiorcy zrzeszeni w ABC zwracają uwagę, że w praktyce nie doszło do zauważalnych uproszczeń w kontaktach z administracją, rozliczeniach podatkowych czy obowiązkach sprawozdawczych. Co więcej, część respondentów wskazuje na zjawisko odwrotne – przybywa nowych regulacji, a biurokracja w niektórych obszarach wręcz się nasila.
Pełne wyniki ankiety, wnioski oraz komentarz ABC publikujemy w materiale:
„Sprawdziliśmy efekty deregulacji. ‘Na razie nie odczuliśmy różnicy’ – mówią firmy”
Strategia biznesowa w czasach deglobalizacji i niepewności
„Jak Trump czy Putin się skończą, wszystko wróci do normy” — to zdanie Bartłomiej Baudler słyszał od wielu osób z biznesu. On sam coraz wyraźniej widział jednak, że nic już nie wróci do „starego świata”, bo to nie kwestia pojedynczych polityków, lecz końca pewnej epoki globalizacji, na której przez lata opieraliśmy biznes.
Stąd m.in. wziął się pomysł jego na książkę „Strategia na niepewne czasy. Biznes w obliczu wojen celnych, deglobalizacji i czarnych łabędzi”. Bartłomiej Baudler, dyrektor zarządzający Primo Polska i Primo Finlandia, ekspert ds. strategii międzynarodowej i członek Rady Ekspertów Alliance Business Connect, pokazuje w tej lekturze, jak patrzeć na cały ten współczesny obraz: cła, kontrolę eksportu, reshoring, nacjonalizację sektorów i przebudowę łańcuchów dostaw. To podręcznik praktycznej strategii na czasy, który pokazuje też, że stare założenia przestały działać.
„Problem w tym, że zbyt często patrzymy na wydarzenia osobno, na konflikty handlowe, cła, protesty społeczne czy napięcia polityczne w różnych krajach. Wtedy wiele decyzji światowych graczy wydaje się dziwnych albo nieracjonalnych: ograniczanie eksportu surowców i technologii, wprowadzanie ceł na strategiczne towary, nacjonalizowanie kluczowych branż czy przenoszenie produkcji z Azji do USA. Dopiero gdy spojrzymy na cały obraz i zrozumiemy jego logikę, widać, że to element jednej, większej zmiany odejścia od globalizacji w stronę gospodarki opartej na bezpieczeństwie, kontroli i odporności.” — wyjaśnia nam autor.
Napisana w czasie licznych podróży Bartłomieja między Warszawą a Helsinkami przyda się właścicielom firm, zarządów i liderom odpowiedzialnym za decyzje strategiczne — oraz dla każdego, kto dziś pyta: czy nasza strategia naprawdę działa w świecie, w którym faktycznie żyjemy? Bo jak mówi sam autor, to nie jest „książka o przetrwaniu kolejnego kryzysu, tylko o tym, jak budować strategie, które działają wtedy, gdy kończą się stare założenia”.
Europejska motoryzacja w kryzysie i szanse dla polskich firm
To nie jest żadna tajemnica ani nagły news – europejska motoryzacja od miesięcy zmaga się z kryzysem. Wysokie koszty energii i transformacji, presja regulacyjna oraz konkurencja ze strony Chin sprawiają, że nawet marki premium – jak Porsche – muszą korygować swoje plany. Jeszcze niedawno deklarowały pełną elektryfikację, dziś ograniczają inwestycje w dedykowane platformy i wracają do hybryd.
Co to oznacza dla Polski, gdzie tysiące firm tworzą części i systemy dla globalnych producentów? Poprosiliśmy o komentarz Piotra Lutego, eksperta ds. Strategicznego Rozwoju i Innowacji w branży automotive, członka Rady Ekspertów ABC.
„Największym wyzwaniem jest utrata równowagi między kosztami transformacji, oczekiwaniami regulacyjnymi a realnym popytem rynkowym. (…) Dla polskich firm oznacza to potężną presję: malejące zamówienia z Niemiec – naszego głównego rynku, oraz rosnącą konkurencję chińskich producentów” – podkreśla ekspert.
Piotr Luty dodaje, że status quo w europejskiej motoryzacji nie istnieje. „Samochód to dziś nie tylko silnik i karoseria, ale cały ekosystem: technologia, software, design i usługi. Kto nie przejdzie transformacji, zniknie.” To zdanie dobrze oddaje sytuację, w której znaleźli się także polscy dostawcy – trzeba szukać nowych pól do działania.
Jakie to pola? Według eksperta, Polska ma realne szanse w niszach, gdzie liczy się technologia i elastyczność: transport szynowy, pojazdy niskoseryjne i specjalistyczne, a także systemy oświetleniowe i design, które coraz częściej definiują markę i emocje związane z pojazdem.
Czy warto myśleć o przebranżowieniu? Zdaniem Piotra Lutego – tak, ale tylko tam, gdzie istnieje naturalna synergia kompetencji. „Polskie firmy motoryzacyjne mogą znaleźć zastosowanie w energetyce, lotnictwie czy sektorze obronnym. Kluczowe nie jest całkowite odejście od motoryzacji, lecz umiejętne wykorzystanie posiadanych zasobów i technologii w szerszej definicji mobilności.”
Na koniec ekspert zwraca uwagę na coś, co bywa pomijane w codziennej debacie: talenty. „Polscy inżynierowie należą do europejskiej elity, lecz ich potencjał zbyt często ‘drenują’ zagraniczne korporacje. Brakuje nam lokalnego ekosystemu innowacji, który pozwoliłby te talenty zatrzymać i wykorzystać w Polsce.”
To mocne podsumowanie: transformacja nie jest wyborem, tylko koniecznością. Pytanie brzmi, czy polskie firmy wykorzystają swoje nisze i przewagi, czy też zostaną sprowadzone do roli poddostawców.
Obowiązki pracodawców wobec pracowników wezwanych na komisję wojskową
MON ogłosiło, że w 2026 roku 235 tys. osób stanie przed komisją w ramach kwalifikacji wojskowej. To nie tylko młodzi mężczyźni, bo wezwania obejmą także kobiety i osoby po 50. roku życia. Dla wielu pracodawców oznacza to konieczność zmierzenia się z pytaniem: co zrobić, gdy pracownik otrzyma wezwanie i musi stawić się w wyznaczonym dniu?
Na początek najważniejsze: pracownik ma obowiązek stawienia się przed komisją. Jak wyjaśnia nasza ekspertka, Agnieszka Sobota, prawniczka z kancelarii KTW.Legal i członkini Rady Ekspertów ABC – „osoby wezwane do kwalifikacji wojskowej mają obowiązek stawienia się w określonym terminie i miejscu, nie można więc nie stawić się na komisji usprawiedliwiając to np. pracą”.
Z drugiej strony, przepisy jasno mówią też o obowiązkach pracodawcy. Musi on udzielić pracownikowi zwolnienia od pracy – i nie jest to urlop wypoczynkowy, ale odrębne zwolnienie ustawowe, które powinno trwać „czas niezbędny” na stawienie się przed komisją. Warto, aby firmy miały tego świadomość, bo próba rozliczania takiej nieobecności z urlopu byłaby sprzeczna z prawem.
Najwięcej wątpliwości budzi jednak kwestia wynagrodzenia. Z jednej strony, w ustawie znajdziemy art. 55 ust. 7, który mówi o zachowaniu prawa do wynagrodzenia – ale dotyczy to wyłącznie osób kierowanych do tzw. służby zastępczej, czyli alternatywnej formy służby dla osób o przekonaniach religijnych lub moralnych. W większości przypadków stosuje się art. 6, który przewiduje inne rozwiązanie. Jak podkreśla Agnieszka Sobota: „nieobecność pracownika jest usprawiedliwiona, ale wynagrodzenie wypłaca pracodawca tylko wtedy, jeśli wynika to z wewnętrznych regulacji (np. regulaminu wynagradzania, układu). W pozostałych sytuacjach pracodawca wydaje jedynie zaświadczenie, a na tej podstawie pracownik uzyskuje rekompensatę od organu wzywającego”. Rekompensata ta wynosi 1/30 minimalnego wynagrodzenia za każdy dzień nieobecności.
Pracownik może także wnioskować o zwrot kosztów przejazdu do miejsca komisji i z powrotem.
Dodatkowe wskazówki:
- Dzień wolny od pracy. Jeśli termin kwalifikacji przypadnie w dniu wolnym od pracy, pracownikowi nie przysługuje z tego tytułu dodatkowy dzień wolny ani wynagrodzenie.
- Powiadomienie pracodawcy. Wezwania doręczane są z co najmniej siedmiodniowym wyprzedzeniem. Zgodnie z rozporządzeniem o usprawiedliwianiu nieobecności, pracownik powinien uprzedzić pracodawcę o przyczynie i przewidywanym okresie nieobecności, jak tylko dowie się o wezwaniu. To daje firmie czas na zaplanowanie zastępstw i uniknięcie zakłóceń w pracy.